wegedzieciak.pl wegedzieciak.pl
forum rodzin wegańskich i wegetariańskich

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Toksyczni rodzice, toksyczna miłość
Autor Wiadomość
kamma 
Magellan


Pomogła: 147 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 7442
Skąd: Bielsko-Biała
Wysłany: 2008-01-24, 16:40   

dżo napisał/a:
kamma napisał/a:
Jestem zdania, że rodzice nie mają prawa wymagać od nas opieki na starość czy jakiejkolwiek odpowiedzialności

owszem nie mają prawa ale każde normalne, kochające dziecko zajmie się nimi z własnego wyboru, to naturalny stam rzeczy, nie wyobrażam sobie aby mogło byc inaczej,

Nie inaczej! Absolutnie się zgadzam!
Oczywiście nromalne, kochające dziecko powstaje w normalnej rodzinie, a tu przecież mówimy o związkach toksycznych.

Mirka napisał/a:
Wg mnie wszyscy jesteśmy zobowiązani do opieki nad członkami swojej rodziny, szczególnie wtedy, są oni starzy i zniedołężniali.

W jakim sensie? Bo można przecież wynająć dobrą pielęgniarkę i sowicie ją wynagradzać. To też jest zapewnienie rodzicom opieki, całkiem niezłej od strony technicznej. Można więc wywiązać się ze swojego "obowiązku" nie wyrzekając się siebie. Do czego dążę, otóż do tego, że jeżeli rodzice byli/są toksyczni, to opieka nad nimi może w dorosłym dziecku wywoływać ogromne pokłady negatywnych emocji, psuć je i zatruwać. W takich okolicznościach może lepiej zlecić opiekę komuś, kto lżej to zniesie.
Nie chciałabym, żeby moje dzieci czuły się zobowiązane do opieki nade mną na starość. Chciałabym, żeby opiekowały się mną, jeśli będą chciały.
_________________
hxxp://alterna-tickers.com]hxxp://alterna-tickers.com]

hxxp://anilanastudio.blogspot.com/
Ostatnio na blogu: Wszystko jest możliwe
"Trzeba wierzyć w człowieka, koleś"
 
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-24, 18:04   

kamma napisał/a:
Do czego dążę, otóż do tego, że jeżeli rodzice byli/są toksyczni, to opieka nad nimi może w dorosłym dziecku wywoływać ogromne pokłady negatywnych emocji, psuć je i zatruwać.

Niektórzy rodzice nie chcą się zmieniać, uważają, że dziecko wszystkiemu jest winne.

A skrzywdzone emocje to jest dla mnie sprawiedliwa miarka. Sorry, ale jak wytłumaczyć sobie, ze za dwudziestosekundowe spóżnienie dzieci dostają pasem w pupę :?:
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Mirka

Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 999
Wysłany: 2008-01-24, 18:16   

Karolina napisał/a:
Sorry, ale jak wytłumaczyć sobie, ze za dwudziestosekundowe spóżnienie dzieci dostają pasem w pupę

Tego się nie da niczym wytłumaczyć.
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-01-24, 19:05   

Cytat:
Karolina napisał/a:
Sorry, ale jak wytłumaczyć sobie, ze za dwudziestosekundowe spóżnienie dzieci dostają pasem w pupę

Tego się nie da niczym wytłumaczyć.


... tylko tym, że rodzice, którzy w ten sposób traktują swoje dzieci, byli traktowani podobnie przez swoich, a ci przez swoich i tak dalej. Jak bardzo ci ludzie muszą nienawidzić samych siebie, jak bardzo muszą się odrzucać, żeby robić coś takiego swoim dzieciom... Jak bardzo muszą nienawidzić swoich rodziców za to, co im zrobili...
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-01-24, 19:19   

Tobayashi mądrze piszesz. Czasem trzeba zastanowić się nad swoim postępowaniem, ja w każdym razie mam to na uwadze, bo nie zawsze było kolorowo w dzieciństwie. Chce zatrzymać te złe emocje, aby nie przekazywać tego dalej, aby urwać to błędne koło.

Natomiast patrzę na swojego brata i jestem przerażona :shock: , funduje niepotrzebne piekiełko w swoim domu. Nawet nie pytam po co, ale dlaczego nie wyrzuci tego z siebie gdzie indziej. Jakby to pao powiedziała, musi to przepracować, ale on tego nie robi, tylko przekazuje następnemu pokoleniu i swojemu otoczeniu. :roll:
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/LTYcp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />

----------------------
www.naturei.pl
 
 
 
Ewa
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-24, 20:25   

Tak czytam te wszystkie Wasze wypowiedzi i dziwi mnie, że dla niektórych wszystko jest czarne albo białe. Gdyby moja babcia, która została teraz sama w Boguszowie, zaniemogła natychmiast ją zabieram do siebie, choć opieka nad nią na pewno byłaby dla mnie dużym obciążeniem nie tyle fizycznym, co psychicznym. Zastanawiam się jednak, kto zaopiekuje się moim ojcem, gdy ten będzie już takiej opieki wymagał. I nie chodzi tu tylko o fakt bycia toksycznym rodzicem, jakim na pewno mój ojciec był. Mój ojciec niestety jest również toksycznym dziadkiem. Nie słyszałam nigdy, żeby któregoś z chłopców za coś pochwalił, ale wciąż chętnie krytykuje. Nigdy z żadnym się nie pobawi. Potrafił na Gabryśka podnieść rękę podczas mojej nieobecność w danym pomieszczeniu. Przepraszam, ale ja na pierwszym miejscu jednak stawiam swoje dzieci, a na drugim potrzebującego mojej pomocy rodzica. Jakoś nikt nie wziął pod uwagę faktu, że właśnie toksyczni rodzice mogą być również toksycznymi dziadkami. I co wtedy? Mam obowiązek zająć się ojcem na starość czy mam obowiązek wobec swoich dzieci? Dla mnie odpowiedź jest prosta.

[ Dodano: 2008-01-24, 20:31 ]
DagaM napisał/a:
musi to przepracować, ale on tego nie robi,

Skąd wiesz, że nie robi? To nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. Ja też zawsze sobie obiecywałam, że będę super rodzicem, przede wszystkim innym od mojego ojca. A teraz? Cholernie dużo kosztuje mnie walka z własną toksycznością i wciąż niestety zdarzają się chwile, że powiedziałabyś, że ja też nic z tym nie robię. Patrząc z boku niewiele się dostrzega.
 
 
DagaM 

Pomogła: 63 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3025
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2008-01-24, 21:01   

Nie Ewa, to sie nazywa nieświadome powielanie wzorców wyniesionych z domu, a tym samym przekazywanie pałeczki dalej. Jego dzieci zostaną zaszczepione takim zachowaniem i w życiu dorosłym wystartują z tego samego miejsca/ stanu emocjonalnego co On.
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/LTYcp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />

----------------------
www.naturei.pl
 
 
 
Ania D. 

Pomogła: 115 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 2196
Wysłany: 2008-01-24, 21:01   

Pamiętam wypowiedzi Mirki ze starego forum, dużo o nich myślałam. Przychodziło mi do głowy, że w imię miłości nie możemy pozwalać naszym bliskim, by robili z nami to, co sami uważają za słuszne. Rady starszych osób mogą być bardzo cenne, ale nie może tak być, że babcia staruszka czy dziadek ustawia wszystkich i manipuluje nimi, a kazdy członek rodziny musi zawsze robić tak, jak oni uważają. To nie jest dla mnie miłość, nie ma tu szacunku dla nikogo. Patrzę na swojego tatę i tak brakuje mi u niego szacunku dla innych. Rozumiem wiele rzeczy u niego, bo mam dużo jego cech i muszę całe swoje życie się z tym zmagać, ale to nie znaczy, że zgodzę się na to, by na siłę robił coś wbrew mojej woli za moimi plecami. Nie może być tak, że ktoś wchodzi mi z butami i robi tak, jak sam uważa, nie licząc się z moimi odczuciami - tym bardziej, że gdyby tak było w drugą stroną, to dopiero by się działo. Tylko to, że się na coś ne godzimy, może powodować zmiany u tej osoby, inaczej wszystko może ciągle tak samo wyglądać.
Podziwiam ogromnie rodziny, które w kilka pokoleń mieszkają razem zgodnie.
 
 
ewatara 
ewatara


Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 22 Sie 2007
Posty: 1155
Wysłany: 2008-01-24, 21:39   

Ania D. napisał/a:
Podziwiam ogromnie rodziny, które w kilka pokoleń mieszkają razem zgodnie.
... o ile się takie zdarzają ;)
Ja też nie wiem co bym zrobiła, gdyby mój ojciec zaniemógł ... całe życie (kiedy mieszkałam w domu - bałam się go, potrafił mnie uderzyć za brzydkie pismo (a zaczynałam wtedy szkołę), za to, że łza rozmyła literki, ... potrafił mi przywalić, tak, że nie mogłam oddychać, a jak chciało mi się płakać, to nie miałam prawa! i znowu mi groził... nienawidziłam go i często myślałam, że jak podrosnę to zrzucę go ze schodów... po latach mi przeszło ;) , on też się sporo zmienił, choć nigdy za to nie przeprosił ;( Nie rozmawiałam z nim z półtora roku, dopiero po prośbie mamy, kiedy on był po zawale zaczęliśmy znów rozmawiać, jest 100 razy lepiej, ale i tak nie wyobrażam sobie, żebym miała się nim opiekować na starość, wyrządził mi dużo krzywdy, która jeszcze długo się odbijała potem na moim życiu ...
 
 
sylv 
niedowiarek


Pomogła: 40 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 3138
Skąd: Sz-n
Wysłany: 2008-01-25, 12:21   

ewatara napisał/a:
Ania D. napisał/a:
Podziwiam ogromnie rodziny, które w kilka pokoleń mieszkają razem zgodnie.
... o ile się takie zdarzają


no właśnie.. mieszkałam w wielopokoleniowej rodzinie: my z bratem, rodzice i dziadkowie. i wydaje mi się to bardzo kiepskim układem.. czym innym jest opieka nad rodzicami na starosc, a czym innym cale zycie przebywanie pod wplywem rodzicow, ktorzy czesto (moze nieswiadomie) zachowuja sie tak, jak to opisala Ania D.. Mam wrazenie, ze ludzie, ktorzy cale zycie mieszkaja z rodzicami/tesciami moga nie byc w stanie stawic czola i poradzic sobie z roznymi jazdami, ktore rodzice/tesciowie zaczynaja miec na starosc (wiadomo: podejrzliwosc, zdziecinnienie, upor, zlosliwosc, depresja, etc. itd.), bo.. nigdy nie nauczyli sie sprzeciwu...
_________________
hxxp://www.thebump.com/?utm_source=ticker&utm_medium=UBB&utm_campaign=tickers]

moje aukcje
hxxp://allegro.pl/Shop.php/Show?id=19996001
 
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-25, 12:54   

Ania D. napisał/a:
Patrzę na swojego tatę i tak brakuje mi u niego szacunku dla innych.

u mnie to samo, ten człowiek wogóle się nie zmienił przez lata, nie chce się zmieniać

Tobayashi napisał/a:
... tylko tym, że rodzice, którzy w ten sposób traktują swoje dzieci, byli traktowani podobnie przez swoich, a ci przez swoich i tak dalej.

każdy dzień z dziećmi to dla mnie samokontrola umysłu, walka z odruchowymi odpowiedziami, myślę, że udaje mi się wyplenić "spuściznę" po rodzinie mojego ojca. Zwłaszcza, że mam wspaniałą mamę, która zawsze była antidotum na ojca.

ewatara napisał/a:
on też się sporo zmienił, choć nigdy za to nie przeprosił

właśnie, wiele osób udaje, że nie pamięta, że to już było, że dziecko zapomniało...
Tobayashi napisał/a:
Jak bardzo muszą nienawidzić swoich rodziców za to, co im zrobili...

paranoja - wcale nie! mój ojciec bardzo kocha swojego :shock: :evil:
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-01-25, 13:00   

Czasem ofiara staje po stronie kata, i im bardziej była gnębiona, tym bardziej go broni, a gdyby tego nie robiła to poczucie winy by ją zabiło...
Stwierdzenia typu "każde kochające, normalne dziecko zajmuje się swoimi rodzicami na starość" w przypadku, gdy w rodzinie działo się źle, a owo dziecko nie mogło liczyć na swoich rodziców, na ich właściwą opiekę i troskę, powodują tylko, że człowiek czuje się winny, że przecież powinien, a nie chce.
I nie ma się co łudzić, gdy będzie taka konieczność to ja będę pierwszą, która się poświęci, która zrezygnuje ze związku, pojedzie się zająć - w imię poczucia obowiązku i poczucia winy. Tyle że po 3 dniach z mamą zaczynają się kłótnie, ja czuję się tam tłamszona, duszę się, nie potrafię się ochronić, nie potrafię zatrzymać swojego ja, ono zostaje pochłonięte. A uciekam od tego już ponad 10 lat, tyle że jak już się znajdę na miejscu, to wszystko, co wydaje mi się, że sobie wypracowałam, diabli biorą.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
vegAnka 


Pomogła: 8 razy
Dołączyła: 05 Cze 2007
Posty: 1319
Skąd: Belgia
Wysłany: 2008-01-25, 13:38   

Karolina napisał/a:
Niektórzy rodzice nie chcą się zmieniać, uważają, że dziecko wszystkiemu jest winne.
o tak niestety....

Karolina napisał/a:
paranoja - wcale nie! mój ojciec bardzo kocha swojego
to jest syndrom kobiety bitej przez meza. mimo ze bije ona go kocha. a tu relacja dziecko - rodzice jest jeszcze glebsza...

ewatara napisał/a:
Ja też nie wiem co bym zrobiła, gdyby mój ojciec zaniemógł ... całe życie (kiedy mieszkałam w domu - bałam się go,
mam tak samo.... balam sie go jeszcze z jakies 5 lat temu tzn w wieku 25 lat. potem stwierdzilam ze wlasciwie to dlaczego sie go boje? przeciez juz jestem dorosla i teraz stawiam mu opor jak bylko mi sie nie podoba co mowi... albo druga metoga ignoruje to, a robie swoje. ;-)

ewatara, nie mialas latwego dziecinstwa... :-(

u mnie w domu tez pas byl w ruchu. jak bylam nie jadkiem i siedzialam przy talerzu z godzine to pas byl obok talerza....
_________________
<img src="hxxp://lb4f.lilypie.com/eYYdp2.png" width="400" height="80" border="0" alt="Lilypie Fourth Birthday tickers" />
<img src="hxxp://davf.daisypath.com/c79mp1.png" width="400" height="80" border="0" alt="Daisypath Anniversary tickers" />
 
 
Mirka

Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Cze 2007
Posty: 999
Wysłany: 2008-01-25, 13:39   

Ania D. napisał/a:
Przychodziło mi do głowy, że w imię miłości nie możemy pozwalać naszym bliskim, by robili z nami to, co sami uważają za słuszne.

Też się z tym zgadzam. I jestem pewna, że w dzisiejszej rzeczywistości, tylko w szczególnych przypadkach rodziny wielopokoleniowe mają sens.
Moja poprzednia, bardzo zresztą ogólna wypowiedź miała na celu lekkie zsymetryzowanie dyskusji, a głównie przypomnienie o prawach starszego pokolenia. Rzadko, albo wogóle się o tym nie myśli i czasami bez takiego odniesienia ciężko jest sprawiedliwie ocenić bieżące konflikty i dolegliwości ze strony starszych.
Choćby prawo do miłości i dopuszczenia naszych seniorów do autentycznego uczestnictwa ( choćby w ninimalnym stopniu )w rodzinnym życiu. Nie tylko wtedy, kiedy mają gasić jakiś pożar i pilnie nam pomóc.
Jeśli dziecko sprawia wychowawcze kłopoty, ostentacyjnie źle się zachowuje, to nawet bez porady psychologa można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że jest to wołanie o miłość i zainteresowanie ze strony najbliższych.
Jeśli babcia przez wiele lat wynajduje sobie rozliczne ( a nieistniejące) choroby to też jest to często wołanie o miłość i zainteresowanie. NAs natomiast najczęściej to irytuje, a babcia zostaje posądzona w najlepszym wypadku o złośliwość.
kamma napisał/a:
W jakim sensie? Bo można przecież wynająć dobrą pielęgniarkę i sowicie ją wynagradzać. To też jest zapewnienie rodzicom opieki

Oczywiście. Nie wydaje mi się, żeby obligtoryjnie każdy osobiście musiał się zniedołężniałą rodziną opiekować i to z różnych względów.
Mam w rodzinie bardzo już wiekową panią, której by nawet do głowy nie przyszło, że ktoś z rodziny mógłby oglądać jej słabość czy zły wygląd.
Jak nadszedł jej czas, kiedy sprawy codzienne typu płacenie za gaz itp., czy np. ugotowanie sobie czegokolwiek zaczęły ja nużyć, nie mówiąc o koszmarnym nudzeniu, wprawiła wszystkich w osłupienie oświadczająć, że załatwiła sobie miejsce w domu seniora i w poniedziałek tam się wynosi. I okazało się, że problem miała nie ona, tylko najbliższa rodzina. Co powie dalsza rodzina i np. sasiedzi? Itp. itp.
Dom seniora (państwowy)jest w sasiedniej dzielnicy, położony w pięknym parku przystosowanym do spacerów ludzi starszych i często niedołężnych, opieka lekarska i pielęgniarska 24- godzinna, rehabilitant, sala i sprzęt do ćwiczeń. Na miejscu kaplica, a szpital za płotem. Całkowite poczucie bezpieczeństwa.
Życie kulturalne i społeczne od rana do nocy. Kółka zainteresowań, konkurs kwiatów balkonowych, tematyczne czwartkowe spotkania. Jedni organizują jedzonko, inni przygotowywują część artystyczną. Robią to co lubią i kiedyś lubili, są wśród równolatków z podobnymi problemami. Są zwolenicy Piłsudskiego i cioty rewolucji, które knują zawsze coś we własnym gronie i czczą hucznie 1 maja. Można posprzeczać się i podyskutować.
Dawno się tak dobrze nie bawiłam jak jakiś czas temu na sylwestra w tym domu seniora, gdzie wpadliśmy na chwilę z życzeniami, a zostaliśmy cała noc.
Był bal maskowy i tańce, śpiewy grupowe i solowe, deklamowanie wierszy itp. a co najważniejsze wszyscy byli szczęśliwi.
I choć ta babcia jest w domu seniora, to teraz tam, w dziecięciometrowym pokoiku skupiają się wszystkie rodzinne drogi. Dorośli już wnukowie i prawnuczęta wpadają wyprowadzić babcię na spacer i pójść z nią na drugą stronę ulicy na pączka, wyżalić się i opowiedzieć o egzaminach.
Babcia jest równie ważna i kochana jak kiedyś, a dla dzieci zajmowanie się nią jest lekcją człowieczeństwa.
Ostatnio zmieniony przez Mirka 2008-01-25, 14:55, w całości zmieniany 4 razy  
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-25, 13:41   

vegAnka napisał/a:
siedzialam przy talerzu z godzine to pas byl obok talerza....

u mnie stał zegarek, koło talerza smakowitych flaczków... :roll:
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
ewatara 
ewatara


Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 22 Sie 2007
Posty: 1155
Wysłany: 2008-01-25, 14:08   

ewatara napisał/a:
on też się sporo zmienił, choć nigdy za to nie przeprosił

właśnie, wiele osób udaje, że nie pamięta, że to już było, że dziecko zapomniało...


dokładnie, albo - co jeszcze gorsze zaprzeczać, że dana sytuacja miała miejsce- to boli po raz kolejny ...
Albo jeszcze mi się przypomniało ... co do tych wymusza i innych jazd rodziców: zrobiłam sobie kolczyk we brwi, a mama mi powiedziała, że jak będę z tym czymś na twarzy chodzić to ona mnie nie zna na mieście i że jak zdzira (lub gorsze porównania) wyglądam, od obcych słuchałam jakie to ze mnie dobre dziecko, a moi rodzice często same negatywy i krytykę pod moim adresem wysyłali ...
Choć jest też duży plus se strony mamy, która "zafundowała" mi 3 kierunki studiów, płaciła za stancje, mieszkanie w moim rodzinnym mieście itd, a teraz sama nie ma pracy i cokolwiek chciałabym jej kupić to muszę robić podchody, bo pieniędzy do rąk nie weźmie , a też chciałabym jej jakoś za tamto wszystko podziękować, bo wiem że wiele wyrzeczeń ją to wszystko kosztowało ... dawała mi też wiele wsparcia, choć potrafiła też czasem zachować się nie fajnie bardzo (jak z tym kolczykiem).
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-01-25, 16:11   

Mirkanapisała:
Cytat:
Jeśli babcia przez wiele lat wynajduje sobie rozliczne ( a nieistniejące) choroby to też jest to często wołanie o miłość i zainteresowanie. NAs natomiast najczęściej to irytuje, a babcia zostaje posądzona w najlepszym wypadku o złośliwość.


Oczywiście, jest to wołanie o miłość i zainteresowanie.
Ale skąd one mają się wziąć?
Jeżeli ta babcia sama wychowywała swoje dzieci „na chłodno”, nie okazywała im miłości wprost, nie tuliła itd, jej dzieci przekazały taką właśnie schedę swoim dzieciom, czyli wnukom owej babci. W takiej rodzinie od pokoleń jest problem z poczuciem bliskości w rodzinie, z mówieniem o uczuciach. Wnuki tej babci mają prawo mieć z tym kłopot.

I absolutnie nie winię babci!!! Taki były czasy, takie tendencje w wychowaniu dzieci, tak niska świadomość i wiedza na temat ludzkiej psychiki, tak mało naturalne relacje.

Dlatego trzeba to zrozumieć i puścić, choć wcale nie jest łatwo.
Ostatnio zmieniony przez Tobayashi 2008-01-25, 21:43, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
ewatara 
ewatara


Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 22 Sie 2007
Posty: 1155
Wysłany: 2008-01-25, 19:21   

Tobayashi napisał/a:
I absolutnie nie winię babci!!! Taki były czasy, takie tendencje w wychowaniu dzieci, tak niska świadomość i wiedza na temat ludzkiej psychiki,
...

właśnie, a jest niby lepiej, chętnie przytoczyłabym tu moje doświadczenia z reakcjami rodziców, na to co stało się z ich dziećmi, a o czym nie mieli pojęcia, ale nie mogę (- bo zbyt łatwo dojść kim jestem i gdzie pracuję )... napiszę tylko, że uprzedzałam matkę dziecka, domyślałam się, że jej też nikt nie nauczył wielu takich rzeczy, ale po to z nią rozmawiałam, 3 lub 4 razy mówiłam jak powinna zareagować, a czego na pewno nie powinna zrobić! finał taki, że zareagowała najgorzej jak mogła :-( ... niech się cieszy , że jej dziecko było w tym momencie doroślejsze w reakcji niż ona :-/
 
 
Tobayashi 


Pomogła: 34 razy
Dołączyła: 03 Sie 2007
Posty: 1507
Wysłany: 2008-01-25, 21:47   

ewatara napisała:
Cytat:
ale po to z nią rozmawiałam, 3 lub 4 razy mówiłam jak powinna zareagować, a czego na pewno nie powinna zrobić!


To są rzeczy głęboko zakodowane. Tego się nie da przerobić i zmienić kilkoma rozmowami. :-|
 
 
Karolina 

Pomogła: 114 razy
Dołączyła: 06 Cze 2007
Posty: 4928
Wysłany: 2008-01-30, 20:07   

Proszę Was o pozytywne myśli dla mojego Taty, jest mu to bardzo potrzebne. Jest w bardzo ciężkim stanie psychicznym, niestety ja nie mogę przyjechać, moja siostra wyjeżdża do niego z krakowa dzis w nocy. Mam nadzieję, że jego brat zdąży na czas dotrzeć.
_________________
hxxp://s-p-l-o-t.blogspot.com/
 
 
 
ewatara 
ewatara


Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 22 Sie 2007
Posty: 1155
Wysłany: 2008-01-30, 21:14   

Karolina wysyłam dobre myśli :)
 
 
Lily 


Pomogła: 425 razy
Dołączyła: 04 Cze 2007
Posty: 18041
Wysłany: 2008-01-30, 21:23   

Karolina, wysyłam.
_________________
hxxp://www.wegetarianskiblog.blox.pl]Blog wegetariańskihttp://www.zielonastrona.blogspot.com], blog mniej wegetariański
 
 
pao
[Usunięty]

Wysłany: 2008-01-30, 21:35   

Karolina, poszło :)
 
 
bajka 

Pomogła: 26 razy
Dołączyła: 02 Cze 2007
Posty: 1694
Skąd: Poznań
Wysłany: 2008-01-30, 21:37   

Ja też...
_________________
hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxp://www.suwaczki.com/]

hxxps://www.suwaczki.com/]
 
 
Kitten 


Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 06 Wrz 2007
Posty: 1197
Wysłany: 2008-01-30, 22:17   

I ja :-) .
_________________
hxxp://www.suwaczek.pl/]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 11